Turcy mają dosyć luźne podejście do powagi znajomości. Dodawanie do Facebooka osób, których w życiu się nie widziało bądź spotkało się przypadkowo by powiększyć swoją kolekcję to częsta praktyka.
Sama spotkałam się z tym kilkakrotnie. Pracownicy sklepów, restauracji czy punktów usługowych po krótkiej wymianie uprzejmości ni z gruszki ni z pietruszki pytają o konto na facebooku. Ci, którzy nie opamiętają się podczas pierwszego szoku i nie zaprzeczą znajdują się w nie wygodnej sytuacji. Niby po takich uprzejmościach nie wypada powiedzieć szorstko NIE, ale to bardzo tu pomaga, po prostu nie być zbyt miłym, ot co!
Oto kilka historii.
Pierwsza. Lotnisko. Kontrola na granicy. Sprawdzanie paszportów. Miła wymiana uśmiechów, krótkie potwierdzenie Erasmus var! i dalej przez bramkę. Natomiast za kilka godzin znajdujesz zaproszenie od obcego, ciemnoskórego kolesia, który sprawdzał Ci paszport. Skandal!
Druga. Potrzebowaliśmy zdjęcia do residence permit więc pojechaliśmy do centrum handlowego, gdzie był punkt fotograficzny. Koleżanka (jasny blond) została sfotografowana i poproszono ją, by godzinkę poczekała to 'od ręki' będą gotowe, niby normalne podała swoje imię i nazwisko, by później odebrać zdjęcia. Zdjęcia odebrała bez problemu, ale wieczorem zobaczyła nowo zrobione zdjęcia na facebooku!
Trzecia. Idziemy rejestrować swoje telefony i oczywiście miła obsługa wszyscy się uśmiechają, zagadują jak mogą łamanym angielskim. Już kończymy formalności i koleś pyta nas o konta na fb?! O co chodzi?!
Czy to szok kulturowy? Takie zachowanie w Europie byłoby co najmniej niestosowne.
Następne zasłyszane lub nie wkrótce...
Nie wiem, z czego to wynika.
Albo są bardzo zdesperowani, gdyż mają poważnie zaburzone relacje międzyludzkie, stąd potrzeba nabijania licznika, by oszukać swoje ego. Nie wnikam, ich mentalności po prostu nie pojmuję.
To jeszcze gorzej niż u nas sŁitaśne szesnastki!!! MasakRa! :p:D:p
OdpowiedzUsuń